Na początku odwiedziłam CVS.
Dostałam rano emaila z kuponem promocyjnym na darmową tubkę kremu do rąk CVSowej linii Essence of Beauty.
Nie byłabym sobą, gdybym nie skorzystała :)
Do wyboru były trzy zapachy: kwiat wiśni, słonecznik i limonka z kokosem. Tak jak przewidywałam, najbardziej przypadł mi do gustu słonecznik. Bardzo miły, wakacyjny, kwiatowy i lekki zapach.
Przespacerowałam się po sklepie, z nadzieją, że znajdę jeszcze coś miłego w promocji. Trafiłam na suchy szampon do włosów Suave. Miałam kiedyś małą próbkę i pamiętam, że byłam z niego zadowolona. Był w promocji 50% off. $3,95 na $1,97. Przy kasie okazało się, że szampon jest jeszcze tańszy :)
Za szampon i krem do rąk zapłaciłam razem 94 centy. Happy Cat :)
Następnym sklepem był Target.
Kupiłam korektor Covergirl w odcieniu 610 Classic Ivory. Bardzo jasny, bałam się, że będzie zbyt jasny, ale okazało się, że pasuje mi idealnie.
Następny zakup to cień do powiek Covergirl w kolorze Pink Chiffon. Nie mam jasnego cienia bazowego. Myślę, że ten będzie dobry, bo przetrwał dzisiejszy dzień bez niespodzianek.
Przy najbliższej okazji wymienię go na inny, mam nadzieję że lepszy.
Po wykorzystaniu kuponów zapłaciłam za wszystko $10 i kilka centów.
ROSS
Na zakończenie pojechałam do mojego ulubionego sklepu ROSS. Kupiłam kilka bluzek z długim rękawem dla mojej małej córci, która rośnie w ekspresowym tempie i wszystkie bluzki, które posiada mają przykrótkie rekawy :)
Zahaczyłam o zakątek z kosmetykami. Wpadły mi w ręce dwie rzeczy. Mini spray ochronny Thermal Shield Biosilk ($2,99) oraz tajemniczo wyglądający biały kartonik z napisem, który już gdzieś wcześniej widziałam. Obie rzeczy wyglądają tak:
Jestem totalnie zielona i nieopierzona jeśli chodzi o kosmetyki, ich marki i i co do czego służy :) Od niedawna podczytuję blogi kosmetyczne dziewczyn i już mam pewne przebłyski.
Kartonik nie miał ceny i był na tyle interesujący, że postanowiłam zabrać go ze sobą do kasy, żeby ustalić ile kosztuje. Marka NARS mignęła mi kilka razy przy czytaniu blogów, ale tylko jeśli chodzi o kolorówkę.
Trafiłam do kasy z bardzo miłym panem, który wychwycił mój jakże egzotyczny w tej części świata akcent. Poprosiłam, żeby najpierw sprawdził ile kosztuje krem. Pan powiedział, że wygodniej mu będzie wszystko skasować i na końcu zająć sę kremem, który odłożył na bok.W międzyczasie porozmawialiśmy o Polsce i zimie, różnicach klimatycznych i zwyczajach świątecznych. Kiedy po zapłaceniu rachunku brałam torbę z zakupami, panu przypomiało się o kremie. Wziął do ręki kartonik, przeprosił, że zapomniał sprawdzić cenę, papatrzył na krem, na mnie, na krem, na swój segregator z kodami i cenami, potem znowu na mnie, po czym zapytał, czy kupię krem za $3,99.. Popatrzyłam na krem, na pana, na krem i jeszcze raz na pana i powiedziałam, że wezmę, ale za $2,99 :) Pan z radością się zgodził i zaczął szukać kodu kreskowego z odpowiednią ceną. Po poszukiwaniach, okazało się, że nie znalazł kodu na $2,99. Znalazł na $2,49. W taki oto sposób stałam się właścicielką NARS Lightening Cream.
Po powrocie do domu z ciekawości przeszukałam internety i znalazłam takowe kremy w cenie oscylującej pomiędzy $80 a $180. Epic win!
Dzisiaj zacznę go używać i nie omieszkam wrócić z recenzją.
Ściskam i buziakuję!
wow, naprawdę epic
ReplyDeletebędę śledzić bloga
fioletowa :D
Cały czas się uśmiecham jak spojrzę na ten krem :)
DeleteWitaj w kocim kąciku :)
Siedze ze szczeka na podlodze o.O
ReplyDeleteNie pozostaje nic tylko pogratulowac :D MEGA lup :D
dzięki :) ja wtedy zwyczajnie nie wiedziałam co w ręku trzymam i byłam totalnie wyluzowana :) gdybym wiedziała co to NARS i jaki krem to pewnie bym się spięła i pan miły na kasie by się zorientował, że coś jest nie halo i zaśpiewał odpowiednią cenę :)
Delete