Balsam do ust Tisane kupiłam sobie podczas ostatniej wizyty w Polsce. Miałam bardzo wysokie oczekiwania bo 99% procent recenzji na jego temat była pozytywna. Dziewczyny rozpływały się w zachwytach. No cóż.. Kilka miesięcy używania (na początku regularnego, potem zupełnie przypadkowego) pozwoliło mi wyrobić sobie o nim jednoznaczne zdanie.
Wybrałam wersję słoiczkową. Z tego co pamiętam nawet chyba nie miałam za bardzo wyboru, bo w sklepie były jedynie słoiczki.
Balsam ma bardzo charakterystyczny, ziołowy zapach.
Konsystencja jest przyjemna, kolor herbaciany.
Balsam jest bardzo wydajny. Po roku nieregularnego używania mam go jeszcze bardzo dużo.
Co o nim sądzę?
Bardzo przeciętny kosmetyk.
*Zapach jest dziwny. Nie potrafię go sklasyfikować.. Taki trochę ziołowo-rumiankowo-miodowy.. Nie lubię ani rumianku ani miodu.
*Po nałożeniu pozostawia wyczuwalną i bardzo denerwującą warstwę, która powoduje 'sklejanie się' ust.
*Czasami miałam wrażenie, że zbierał mi się nieestetycznie w kącikach i na złączeniu warg (nie dopuszcalna sytuacja jak dla mnie).
*Bardzo szybko znikał z powierzchni ust i musiałam nakładać go kilka razy w krótkim okresie czasu.
*Ani trochę nie poprawiał kondycji moich ust.
*Nie zauważyłam żadnych efektów, ani krótkotrwałych, ani tym bardziej długotrwałych.
Jego jedynym plusem jest wydajność.. Choćbym chciała nie uda mi się go skończyć ;)
Podsumowując:
bardzo wydajny cienias
Zdecydowanie nie kupię go po raz drugi.
Buziaki!
u mnie to samo... po tylu pozytywnych recenzjach się skusiłam z uporem maniaka zużywałam pootwierane pomadki ochronne żeby móc się dobrać do tego "cudeńka" matko ależ się rozczarowałam :) zaraz po nałożeniu jeszcze jest ok bo daje taki poślizg ale po paru minutach Sahara. wczoraj nałożyłam w salonie po kąpieli i kremowaniu, poszłam do łóżka, wzięłam do ręki książkę i pomyślałam kurde coś jest nie tak. i miałam ochotę wrócić do salonu i dołożyć kolejną warstwę ale lenistwo mnie powstrzymało :D usta mam ściągnięte i jakoś mało ochoty żeby po Tisane sięgać. zapewne skończę ale na pewno nie z ochotą i przyjemnością
ReplyDeleteJa skusiłam się na ten balsamik tylko raz ze względu na zapach. Działanie, rzeczywiście, niezauważalne, ale jeszcze nie spotkałam niczego, co przebiłoby zwyczajną wazelinę :)
ReplyDeleteJa się tak na carmexie zawiodłam. Tisane za to uwielbiam, u mnie inaczej się sprawuje zupełnie:)
ReplyDeleteNo właśnie! Myślałam,że tylko ja jestem dziwna,bo ten zapach jest okropny. Przypomina propolis,którego nie lubię...
ReplyDeleteU mnie sprawdził się świetnie, ale stosowałam go grubą warstwą tylko na noc. Rano usta były fantastycznie nawilżone, miękkie i elastyczne. Teraz mam balsam z Bomb Cosmetics, ale nie jest jakiś rewelacyjny. Następny w kolejce czeka Nuxe Reve de Miel :)
ReplyDeleteDla mnie to hit i ulubieniec w jednym. Ale wiadomo każdy ma inny problem i inne oczekiwania ;)
ReplyDeleteale jaja! dla mnie to jest totalny kwc, chociaż nie jest to idealny produkt..
ReplyDeleteTeż znam o wiele lepsze balsamy do ust i zachwytu nad Tisane nie rozumiem.
ReplyDeleteDla mnie to był koszmar podobnie jak carmex mydło na ustach. Nie działa a do tego śmierdzi....
ReplyDeleteza zapachem nie przepadam, natomiast działanie mi to rekompensuje z nadwyżką :) w żadnym przypadku się nie zbiera się, ani nie skleja, a dodatkowo fantastycznie nawilża :) dla moich ust lepszego póki co nie znalazłam :)
ReplyDeleteA mnie zapach Tisane odpowiadał, natomiast działania nie zauważyłam żadnego!!! Balsamem wszech czasów zaś jest dla mnie Carmex (tylko wersja słoiczkowa). Upiększa, leczy, koi, nie pozostawia żadnej widocznej warstwy, odpowiedni zimą, latem, rano i wieczorem!
ReplyDeletedobrze, że moja próżność przemówiła i nie kupiłam go ze względu na... brzydkie opakowanie :D
ReplyDeletejuż go nie chcę :P
Również go miałam - nic specjalnego. Wolę jajeczka eos, albo pomadkę ochronną z neutrogeny :)
ReplyDelete